~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
– Niech
to szlag jasny trafi ten przeklęty samochód! – Byłam świadoma,
iż mój krzyk w jednym momencie uciszył psa, wiatr i resztę Nowego
Jorku. Spojrzałam z dezaprobatą na mokre plamy po wodzie, która
jeszcze kilka sekund temu znajdowała się w olbrzymiej kałuży.
Niestety koła przejeżdżającego auta sprawiły, że dół mojej
kremowej sukienki przybrał brudny kolor. – Dlaczego mnie to musi
spotykać?! – krzyknęłam jeszcze raz w przestrzeń i wbiegłam
ponownie do mieszkania.
– Rozmyśliłaś
się? – Tuż po przekroczeniu progu powitał mnie głos matki.
Cristina wychyliła głowę z kuchni, w której właśnie sprzątała
po śniadaniu. Pięćdziesięcioletnia kobieta nadal była ubrana w
dresy służące za piżamę. Była szczupła, jej ciało i twarz
naznaczone były trudami życia, które jej nie oszczędzało. Jednak
pomimo zmarszczek i nie najlepszej już kondycji w jej oczach nadal
można było dostrzec iskierki radości czerpanej z codzienności w
tym pięknym mieście.
– Oczywiście,
że się nie rozmyśliłam – zniknęłam już za drzwiami swojego
pokoju na piętrze. – Samochód mnie załatwił, muszę się
przebrać! – mój głos był stłumiony przez grube ściany.
– Pośpiesz
się! Jeszcze się spóźnisz i twój Dreamy Boy ci ucieknie! -
usłyszałam sarkastyczny ton mamy z dołu.
– Ha
ha haaa. – wywróciłam oczami otwierając z rozmachem szafę.
Jedyna „wyjściowa" sukienka, oprócz pobrudzonej na sobie,
wisiała w szafie schowana za strojami na zawody. Kupiłam ją po
wygranej na Mistrzostwach USA w łyżwiarstwie figurowym juniorek w
kategorii solistki. Była biała, dość krótka, wiązana na szyję.
Wcześniej nie chciałam jej założyć, gdyż obawiałam się, że
zanim dotrę na spotkanie z szychami, zamarznę na kamień.
– No
cóż, jak mus to mus. – Sprawdziłam tylko, czy sukienka jest
czysta i wyprasowana, po czym szybko się przebrałam. Tym razem
przed wyjściem z domu przeżegnałam się, zgarniając po drodze
parasol. – Siła. – szepnęłam do swojego odbicia i zdecydowanym
krokiem udałam się w stronę metra.
Właściwie
to sama nie wiem skąd przyszła propozycja. Tydzień temu zadzwonił
do mnie przedstawiciel związku łyżwiarskiego. Wyjaśnił, że trwają
prace nad projektem popularyzacji łyżwiarstwa figurowego na
świecie. Z funduszów Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej, oraz
prywatnych sponsorów stworzony zostanie komercyjny program pokazowy
„Burning Ice”. Do programu zostają zaproszeni najlepsi soliści,
by po sezonie olimpijskim wprowadzili małe „urozmaicenie” do
swojej kariery i zapisali do swego dorobku wystąpienie w
parach sportowych przez co najmniej sezon. Małą motywacją
do wzięcia udziału w programie był
pokaźny
kontrakt i jeszcze bardziej pokaźniejsze nagrody dla zwycięzców.
Uczestnicy muszą tylko zaryzykować i zrezygnować na kilka miesięcy
z kariery solowej. Wiadomo, że kategorie par sportowych i tanecznych
najlepiej się sprzedają. Zawody mają być podzielone na fazę
ćwierćfinałową, półfinałową i finałową. Potrzebowałam
dokładnie dwóch dni na wstępne przemyślenia. Właśnie po dwóch
dniach dostałam następny telefon. Podekscytowana, chichocząca
kobieta, która się przedstawiła jako jeden z wicedyrektorów
wykonawczych ,,Burning Ice'' zakomunikowała, że gdybym się
zgodziła, na 85% zostałabym partnerką nikogo innego jak Alexandra
Grahama. W tej chwili uświadomiłam sobie, że skoro taka sława jak
Graham w to wchodzi, to będzie naprawdę wielki projekt, dający
wielkie szanse. Nie mówiąc o zielonych...
Tak
więc siedząc w wygodnym białym fotelu, w białym pomieszczeniu,
czytając białe kartki umowy nie byłam już pewna niczego, prócz
jednej rzeczy. Sytuacja była naprawdę dziwaczna. Byłam przekonana,
że takie umowy przypominają książki pisane mikrodrukiem, ze
spisem treści, przypisami, dokumentami i innymi pierdołami. Jednak
miałam przed sobą tylko trzy przejrzyste strony. Problem leżał w
tym, że już siódmy raz czytałam sam wstęp.
– Przepraszam,
w ogóle nie mogę się skupić. Mogę wziąć to do domu i na
spokojnie... – zaczęłam podnosząc niepewnie wzrok znad kartki.
– Och!
To raczej nie będzie możliwe. – zakomunikowała Patricia Bennet,
z którą wcześniej rozmawiałam telefonicznie.
– Więc
trochę czasu to zajmie. – Odparłam zrezygnowanym głosem. Upiłam
łyk wody ze szklanki. – Pan Graham już to czytał?
–
Nie,
ale wkrótce tu będzie... – brunetka
wyraźnie położyła nacisk na słowo WKRÓTCE, nerwowo stukając
długopisem o powierzchnię stolika. W tym momencie przypominała
bombę z końcowym krótkim odliczaniem do eksplozji. Wzięła oddech
i uśmiechnęła się promiennie – Do tego czasu służę ci pomocą
jeśli coś jest dla ciebie niezrozumiałe. To właściwie tylko
część umowy, następna część będzie podpisywania w innym
terminie drogą indywidualną, dostosowana będzie do każdego z was
z osobna. – Kobieta zaczęła bawić się płatkiem jednego z
kwiatów stojących w wazonie na stoliku pomiędzy nimi. Oczywiście
białego koloru. Gestem rezygnacji opuściłam wzrok na kartki
papieru, podejmując kolejną próbę zrozumienia tekstu, podczas gdy
Patricia wpadła w trans wygłaszając tyradę o planach przygotowań
do pierwszego etapu rozgrywek.
– Ale
ja jeszcze nic nie podpisałam... – szepnęłam chowając twarz w
dłoniach. W tym samym czasie, do hallu hotelu dotarł wysoki brunet.
Moje oczy automatycznie zaczepiły na nim wzrok, jak 99,9%
zgromadzonej w tym miejscu populacji damskiej. Chłopak rozejrzał
się po nowoczesnym wystroju wnętrza ściągając z oczu pilotki.
Zdezorientowany mężczyzna skierował się w stronę recepcji.
Zamienił kilka słów z młodą dziewczyną za komputerem, ta
wyraźnie zarumieniona wskazała mu dłonią część parteru
hotelowego, w której siedziałyśmy. Patricia siedziała tyłem,
jednak ja doskonale widziałam przybysza. Alexander. Graham. Metr
dziewięćdziesiąt parę zmysłowego mężczyzny. Oczywiście
podziwiałam go tylko w kontekście sportowym. Czysto platonicznie.
Właściwie, to nie było nasze pierwsze spotkanie. Ale teraz, kiedy
widziałam jego zbliżającą się postać pomyślałam tylko
jedno...
– Gdzie
trzeba podpisać? – wydukałam i po chwili ugryzłam się w język.
Patricia zmarszczyła czoło, po czym widząc moją minę odwróciła
się i również dostrzegła chłopaka.
– No
ile można czekać! – westchnęła i zaczęła poprawiać włosy.
Zupełnie odruchowo spojrzałam na swoje odbicie w szybce telefonu.
Chociaż i tak przy brunecie będę wyglądać jak buldog przy
huskim. Kiedy Graham zbliżył się do miejsca gdzie siedziałyśmy,
obydwie jak na wystrzał podniosłyśmy siedzenia do góry. Dopiero
teraz dostrzegłam, że brunet trzyma w ręku dwie róże, w tym
jedną białą, a drugą niezwykłego koloru szafirowego,
wpadającego wręcz w purpurę. Przyznam się szczerze, że w życiu
nie widziałam tak pięknego kwiatu.
– Witam
drogie panie, przepraszam za spóźnienie. – powiedział, po czym
wręczył Patricii białą różę, witając się z nią. A więc dla
mnie niebieska, automatycznie zapomniałam o jego spóźnieniu.
– Ty
musisz być Skylar, bardzo miło mi cię poznać. – Uśmiechnął
się ściskając moją dłoń.
– Mnie
również miło cię poznać, Alexander. – No i proszę, już na
„Ty”...
– My
się chyba już widzieliśmy. – dodał, marszcząc czoło. Bingo,
Graham.
– Hmm...
tak. – nie wytrzymywałam jego intensywnego spojrzenia. –
Spotkaliśmy się przypadkiem w styczniu podczas finału Mistrzostw
USA. – Patricia z otwartą buzią patrzyła to na mnie, to na
niego.
– Racja! Uratowałem chyba niewinne ochraniacze na łyżwy przed
okropną destrukcją. – Roześmiałam się mimowolnie, czując
lekkie rozluźnienie atmosfery.
–
Tak,
nie miałam szansy ci podziękować... no i pogratulować wygranej,
oczywiście nie tylko w mistrzostwach USA, ale też srebra w Soczi...
– zatrzymałam się. – bełkoczę?
– Może
usiądźmy? – powiedziała
równocześnie Patricia. Kiedy zajęliśmy swoje miejsca, inicjatorka
spotkania podsunęła umowę chłopakowi. Zahipnotyzowana patrzyłam
na jego ramię znajdujące się tuż obok mojego. Nigdy nie
pomyślałam, że będę tak intensywnie podziwiać kogoś bicepsy.
Pomyślałam, że facet nie będzie miał żadnych problemów, żeby
mnie ot tak podrzucić... Potrząsnęłam głową pozbywając się
dziwnego toku myślenia.
– Rozumiem,
że to nie jest cała umowa. – Alexander zmarszczył brwi.
– To
część wspólna umowy – dodała Bennet. – Druga część będzie
dopasowana indywidualnie. Za pamięci, macie dokumentacje medyczną?
– zwróciła się do nas obojga.
Szybko
wyjęłam z torby teczkę ze wszystkimi badaniami i historiami
kontuzji. Brunet założył ręce na klatkę i spojrzał podejrzliwym
wzrokiem na Patricię.
– Mój
lekarz jest bardzo dobry w tym co robi, nie czuję potrzeby w
oddawaniu się w ręce kogoś innego. – powiedział buntowniczo.
Kobieta zacisnęła usta nie kryjąc zdenerwowania.
– Porozmawiam
ze sponsorami, nie wiem co się da zrobić. A poza tym mamy
doskonałych lekarzy, nie masz się czego obawiać...
– Niech
pani zobaczy co da się zrobić... proszę – mężczyzna wyraźnie
nie przywykł do wypowiadania słowa "proszę". Patricia
spojrzała na niego z dezaprobatą, po czym schowała moją teczkę.
– Dam
wam chwilkę na zapoznanie się z treścią, zaraz wracam, muszę
wykonać ważny telefon. – kobieta wyszła w kierunku toalety,
zostawiając nas samych. Graham odłożył umowę poza zasięg wzroku
i odwrócił się w moją stronę.
– Więc,
Skylar powiedz szczerze, jesteś zdecydowana na wejście w to? –
zapytał, unosząc jedną brew. Czyżby liczył na mojego cykora?
Spojrzałam mu prosto w oczy.
– Tak,
chcę. Dla mnie to duża szansa, ale zrozumiem jeśli chcesz
zrezygnować. – próbowałam rozpoznać po jego twarzy, czy chłopak
na poważnie rozważa udział w show. Właściwie to w dużej mierze
podziwiałam jego pociągającą twarz. Miałam wyraźną słabość
do ciemnych włosów i oczu oraz do lekkiego zarostu. No cóż,
kariera detektywa nigdy nie była mi wróżona. Chłopak uśmiechnął
się lekko.
– Hmmm...
cóż – sięgnął po umowę i długopis, poszukał czegoś
wzrokiem i przyłożył długopis do kartki.
– Co
ty robisz?! – nie kryłam szoku. Spojrzałam na miejsce gdzie
Graham kończył się podpisywać.
– Nie
widać? – podsunął mi umowę i podał długopis. –
Twoja kolej.
– Ale
ja nawet tego nie przeczytałam! – Próbowałam zebrać swoją
szczękę z podłogi. Pomieszczenie wypełnił śmiech mężczyzny.
–
Ja
również, tylko trochę zerknąłem, ale uwierz mi, nawet jeśli by
ci coś nie pasowało, nie miałabyś żadnych szans żeby coś
zmienić. To jak będzie... Sky? – zamrugałam i ścisnęłam
mocniej długopis w dłoni.
– To
jest totalne szaleństwo. – po ośmiu sekundach obok podpisu
Alexandra Grahama pojawił się drugi.
– Wróciłam!
Czy rozumiecie wszystko co jest na tej... – Patricia spojrzała na
odkładany przeze mnie długopis, później na kartki. Jej oczy
rozszerzyły się. – podpisanej umowie? – dokończyła porywając
strony ze stolika. Wpatrywała się w nie przez jakiś czas.
– No
to już chyba możemy zakończyć to spotkanie. – Alex nałożył
swoje okulary i spojrzał na mnie. – Co powiesz na kawę? –
rzucił obojętnie.
– Kawę?
– Kawę?!
To
nie echo, to tylko piskliwe głosy dwóch zszokowanych kobiet.
Mężczyzna zdjął z oparcia krzesła moją bladoniebieską
marynarkę. Bennet wyraźnie zadowolona energicznie pisała sms-a na
swoim smartfonie. Dopiero po chwili zrozumiałam, że Graham oczekuje
żebym wstała i przyjęła jego pomoc. Oszołomiona posłusznie
pozwoliłam się ubrać.
– Dzięki...
– wydukałam stojąc przed nim. W butach na
dziesięciocentymetrowych obcasach dosięgałam mu do ramion. Ramion
które troszkę przypominały szafę.
– Do
zobaczenia Patricio, miło było cię poznać. – Graham po raz
ostatni spojrzał w kierunku brunetki i nie czekając na odpowiedź
odwrócił się zgarniając mnie ze sobą. Mężczyzna po raz setny
wykazał się manierami i przepuścił mnie w drzwiach.
–
Proszę,
dżentelmeni jednak nie wyginęli. – pochwaliłam swojego
towarzysza. Ten uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu. Znałam już
tą reakcję. Wiedziałam, że za ciemnymi okularami Alexander puścił
cwaniackie oczko, choć przez maksymalnie przyciemnione szybki nie
dało się dostrzec oczu.
Właściwie to sama nie wiem skąd przyszła propozycja. Tydzień temu zadzwonił do mnie przedstawiciel związku łyżwiarskiego. Wyjaśnił, że trwają prace nad projektem popularyzacji łyżwiarstwa figurowego na świecie. Z funduszów Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej, oraz prywatnych sponsorów stworzony zostanie komercyjny program pokazowy „Burning Ice”. Do programu zostają zaproszeni najlepsi soliści, by po sezonie olimpijskim wprowadzili małe „urozmaicenie” do swojej kariery i zapisali do swego dorobku wystąpienie w parach sportowych przez co najmniej sezon. Małą motywacją do wzięcia udziału w programie był pokaźny kontrakt i jeszcze bardziej pokaźniejsze nagrody dla zwycięzców. Uczestnicy muszą tylko zaryzykować i zrezygnować na kilka miesięcy z kariery solowej. Wiadomo, że kategorie par sportowych i tanecznych najlepiej się sprzedają. Zawody mają być podzielone na fazę ćwierćfinałową, półfinałową i finałową. Potrzebowałam dokładnie dwóch dni na wstępne przemyślenia. Właśnie po dwóch dniach dostałam następny telefon. Podekscytowana, chichocząca kobieta, która się przedstawiła jako jeden z wicedyrektorów wykonawczych ,,Burning Ice'' zakomunikowała, że gdybym się zgodziła, na 85% zostałabym partnerką nikogo innego jak Alexandra Grahama. W tej chwili uświadomiłam sobie, że skoro taka sława jak Graham w to wchodzi, to będzie naprawdę wielki projekt, dający wielkie szanse. Nie mówiąc o zielonych...
– Kawę?
– Kawę?!